Sahara na Dolnym Śląsku? Czasem tak bywa…

Wczoraj i dziś w mediach pojawiły się komunikaty o spektakularnym napływie pyłu saharyjskiego nad Europę. Dzięki intensywnym opadom śniegu zjawisko można było łatwo zaobserwować, ponieważ pył ten zabarwiał pokrywę śnieżną na delikatny piaskowożółty kolor (warstwa taka widoczna jest u dołu profilu śnieżnego na zdjęciu tytułowym).

A jak ten „gość” z ciepłych krajów wpłynął na stężenia pyłu w naszym powietrzu? Dobrze ilustruje to porównanie stężeń pyłu PM2.5 i PM10. Dlaczego te dwie frakcje? Otóż w zimie w naszym powietrzu dominuje (niestety) sadza z procesów spalania paliw stałych – są to cząstki małe, najczęściej o średnicy poniżej 2.5 mikrometra – czyli należą do pyłu PM2.5.

Pył mineralny zaś (do tego rodzaju należy m.in. pył pustynny) to cząstki większe – ich wielkość na ogół przekracza 2.5 mikrometra. W warunkach naszego kraju pył ten najczęściej dostaje się do powietrza w lecie, w czasie suszy, unosząc się z wysuszonego podłoża pod wpływem podmuchów wiatru. W zimie, gdy pogoda jest wilgotna bądź śnieżna, nie ma na ogół warunków sprzyjających unoszeniu się pyłu mineralnego z podłoża, dlatego jest go w powietrzu bardzo mało. Oczywiście sytuacja zmienia się w tych wyjątkowych przypadkach, gdy zawitają do nas goście z dalekich pustyń…

Jeśli spojrzymy na załączone wykresy zobaczymy, że jeszcze 06.02 pył PM2.5 stanowił około 90% pyłu PM10 – jest to sytuacja typowa dla zimy (dużo sadzy z procesów spalania, znikome ilości grubszego pyłu mineralnego). Jednak w nocy z 6 na 7.02 sytuacja wyraźnie się zmieniła – stężenia PM10 znacząco wzrosły, stężenia PM2.5 pozostały mniej więcej na wcześniejszym poziomie. Zjawisko to odnotowano jednocześnie w całym regionie, co wskazuje na wspólne źródło grubszych frakcji pyłu – czyli właśnie pył saharyjski.